Relacje z naszymi najbliższymi, szczególnie z dziećmi są bardzo „złościorodne”. Jednym z powodów jest brak równowagi w dawaniu i braniu oraz brak umiejętności opiekowania się swoją złością po stronie rodziców. Często kiedy sami byliśmy dziećmi, nie wolno nam było się złościć i stąd nasze trudności w jej przejawianiu i radzeniu sobie z nią. Warto więc uczyć siebie i innych, jak przeżywać i okazywać swoją złość, aby nie ranić innych.
Rodzicom zdarza się złościć na dzieci. Zaczyna się zwykle wtedy, kiedy nasze dziecko robi coś, co jest dla nas trudne albo kiedy robi coś, czego nie chcemy. Wtedy czujemy falę złości i zwykle wybuchamy. Krzyczymy, ale zaraz potem czujemy złość na siebie wynikającą z tego, że po raz kolejny zezłościliśmy się na swoje dziecko i zareagowaliśmy nie tak, jakbyśmy chcieli. Doprowadza to do błędnego koła złości:
Na każdym z tych etapów intensywność naszej złości wzrasta. To błędne koło złości możemy przerwać na każdym etapie, kiedy zaopiekujemy się sobą i weźmiemy odpowiedzialność za swoje emocje. Wzięcie odpowiedzialności za swoją złość oznacza potraktowanie jej jako historii o sobie. O tym, jak widzę i jak interpretuję to, czego doświadczam. Czyli to jest moja złość i ona mówi o mnie. Nie złoszczę się na dziecko, ponieważ ono nie jest odpowiedzialne za moją złość. Jak mówi Małgorzata Stańczyk – dziecko nie jest w stanie takiej odpowiedzialność unieść. Warto złość potraktować jako informację, która mówi mi, że trzeba zatroszczyć się o siebie i o to, co jest dla mnie ważne. Ta akceptacja oznacza też łagodność dla siebie, zamiast poczucia winy. Żadne dziecko nie chce mieć rodzica z poczuciem winy.
Jak powstaje złość?
Stres + myśl-zapalnik = wybuch
Żeby uaktywniła się złość, muszą wystąpić dwa warunki:
1. Złość jest poprzedzona stresem. Im dłużej doświadczamy w życiu dobrostanu, zadowolenia, poczucia bezpieczeństwa, satysfakcji, komfortu i dobrego samopoczucia, tym mniej okoliczności, zdarzeń będzie wzbudzać w nas złość. Czyli im bardziej jesteśmy zmęczeni, niewyspani, przeciążeni obowiązkami, osamotnieni w ich realizacji, czujemy dyskomfort, ignorujemy swoje granice i pozwalamy, aby inni je naruszali, tym łatwiej i szybciej wpadamy w złość. Im gorzej dbamy o siebie, tym więcej złości. Im więcej moich potrzeb jest niezaspokojonych, tym łatwiej rodzi się złość.
2. Żeby pojawiła się złość nie wystarczy doświadczanie stresu. Potrzebne jest jeszcze pojawienie się myśli, czyli naszej interpretacji tego, czego doświadczamy, co nam się przydarza. Stres, którego doświadczamy, to materiał wybuchowy, który jak wiemy sam z siebie nie eksploduje. Potrzebny jest zapalnik, którym są nasze myśli.
Kiedy pojawia się zapalnik? Wtedy, kiedy sytuację zinterpretujemy jako coś przeciwko nam. Za myślami-zapalnikami stoją różne nasze przekonania, np.
- że dzieci są egoistyczne,
- że robią to specjalnie, żeby nas zdenerwować,
- że nie szanują nas itp.
Oczywiście kiedy jesteśmy w równowadze emocjonalnej, w dobrej formie, to na poziomie intelektualnym wiemy, że te myśli są nieprawdziwe. Jednak w silnym pobudzeniu emocjonalnym wydają się nam racjonalne i za nimi idziemy.
Jak się lepiej złościć?
- Ponieważ złość to reakcja fizjologiczna naszego organizmu, w dużym pobudzeniu wydzielana jest adrenalina, acetylocholina i kortyzol, które dają nam sygnały fizjologiczne jak:
- napięcie w ciele,
- ucisk w gardle, w klatce piersiowej,
- pobudzenie,
- przyspieszone bicie serca,
- fala gorąca,
- przyspieszony oddech.
Dlatego warto nauczyć się rozpoznawać te sygnały ciała, które informują nas o napięciu. Wtedy jeszcze jesteśmy w stanie mieć wpływ na swoje zachowanie, zanim złość nie stanie się tak silna, że zaczniemy ranić dziecko. Kiedy poczuję sygnały z ciała, warto wycofać się i nie dążyć do konfrontacji, np. unikać kontaktu wzrokowego, wyjść do drugiego pokoju, wziąć kilka głębokich oddechów – przewentylować ciało i umysł.
2. Praca nad myślami-zapalnikami, która polega na zadaniu sobie pytania „o co mi tak naprawdę chodzi?”. Pomocne może być nazwanie faktów – co się dzieje, co się wydarzyło? Warto zastanowić się, dlaczego dziecko nie robi tego, o co proszę. O co chce w ten sposób dla siebie zadbać, jaką potrzebę zaspokoić, czyli zobaczyć i zrozumieć jego perspektywę. Jeśli w tym myśleniu pojawi się w naszej głowie: „ono to robi przeciwko mnie”, to jest to zapalnik i wybuch gotowy.
3. Wsparcie swojego ogólnego dobrostanu, dbanie o swoje potrzeby, o swoje granice. Wyrażania tego, co chcemy i co nam służy. W rodzicielstwie często odraczamy zaspokajanie swoich potrzeb na rzecz potrzeb naszych dzieci. Jest tu pewne niebezpieczeństwo, ponieważ możemy tak się wyćwiczyć w odraczaniu własnych potrzeb, że już przestaniemy je odczuwać. Czujemy się wtedy nadużywani, zwłaszcza mamy i wybuch gotowy. Złość to sygnał, że Twoje potrzeby nie są zaopiekowane.
Jak zadbać o siebie?
Ktoś kiedyś powiedział, że tylko szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci. Każdy z nas ma inne potrzeby zadbania o siebie, jednym pomaga joga, innym intensywny jogging. Jedni uwielbiają czas z książką i gorącą czekoladą, a inni spacer w deszczu. Warto się zastanowić, co mi sprawia przyjemność i co mogę dla siebie zrobić, dbając o siebie. Kiedy dbam o siebie, pokazuję również swoim dzieciom, że troska o siebie jest ważna.
Dbanie o siebie to również chronienie swoich granic fizycznych i emocjonalnych. Warto to robić, nie raniąc innych, czyli używając w komunikacji języka osobistego:
- Czego chce?
- Czego nie chcę?
- Co lubię?
- Czego nie lubię?
- Czego potrzebuję?
- Czego nie potrzebuję?
Co zrobić, kiedy damy się ponieść emocjom i zareagujemy złością?
Przede wszystkim należy wziąć odpowiedzialność za to, co się stało, a nie obwiniać odpowiedzialnością dziecko, czyli „Nie udało mi się to, co Ci powiedziałam, chciałam zareagować inaczej, ale nie wyszło. Powiedziałam tak, bo byłam w silnych emocjach”. Nie tłumaczymy i nie wyjaśniamy przyczyn, bo wtedy łatwo przejść do obciążania swoim zachowaniem dziecka i powiedzieć – „no widzisz, nie słuchasz mnie i dlatego tak się na Ciebie się zdenerwowałam”.
Nie da się nie przeżywać złości. Nawet kiedy jako dzieci dostawaliśmy od naszych rodziców takie komunikaty, że złość jest nie w porządku i jest zła. Nie ma więc sensu zastanawiać się, co zrobić, żeby nie przeżywać złości. Bardziej zasadne jest pytanie, co zrobić, żeby złościć się mniej, czyli jak zadbać o siebie. To, co jest ważne to rozpoznawanie i odczytywanie tego, co nas złości. Ważne jest zrozumienie, że złoszczę się najczęściej wtedy, kiedy moje granice osobiste są nadwyrężone, warto więc o siebie zadbać wcześniej, zanim ogarnie nas fala złości. Kiedy czujemy, że nasze „baterie” są na wyczerpaniu, to to, co można najlepszego zrobić dla swojego dziecka, to zająć się sobą.
Warto też pamiętać, że myślenie „moja złość krzywdzi dziecko” może powodować wspomniane już poczucie winy u rodzica, co nie sprzyja rozumieniu swojej złości, przyglądaniu się jej i opiekowaniu się nią. Utrudnia to też zastanawianie się, czego moje dziecko może się nauczyć z tego, jak ja opiekuję się swoją złością. Takie patrzenie na złość jest bardziej rozwojowe dla mnie i mojego dziecka.
Źródła:
- Kiedy twoja złość niszczy dziecko. M. McKay, P. Fanning, K. Paleg, D. Landis. Wydawnictwo MiND, Podkowa Leśna 2012 r.
- Małgorzata Stańczyk, webinar pt. „Złość rodzica”, dostęp lipiec 2019.
- Małgorzata Stańczyk, webinar pt. Trudne emocje, trudne zachowania”, dostęp lipiec 2019 r.